wtorek, 26 czerwca 2007

Tak pisza o mnie

W dzisiejszej gazecie Leszczynskiej ABC ukazal sie artykul o takim szalonym zwariowanym czlowieku jak ja, ktory mowi tylko o wielkiej milosci, ktorej jest bardzo spragniony. Oto tresc tego artykulu.

 

MAM MARZENIA!

 

- Nie powinno mnie być na tym świecie. Mówili, że byłem trupem. A jednak ten trup żyje, ma się dość dobrze i ma zamiar jeszcze długo żyć. I ma marzenie. Ale o tym w jego artykułach. Nazywam się Łukasz Cichocki. Jestem niepełnosprawny od pierwszych sekund swego życia, to jest od 30 lat. Tuż po urodzeniu moja Mama usłyszała diagnozę, która zabrzmiała jak wyrok: mózgowe porażenie dziecięce, czterokończynowe, tzw. pozapiramidowe. Niepełnosprawność rąk, nóg i trochę języka. W ogóle całe moje życie jest jednym wielkim cudem i działaniem Wszechmogącego. Po ludzku mówiąc nie powinno mnie być na tym świecie, gdyż po urodzeniu na 20 minut zaprzestało pracę serce i ustał oddech. Jak potem mówili, byłem trupem. Dziwili się bardzo, że ten mały trupek żyje. A jednak ten trup żyje i ma się dość dobrze i ma zamiar jeszcze długo żyć. Łukasz mógłby teraz być wspaniałym reportażystą. Albo felietonistą „Tygodnika Powszechnego”. A może nawet pisarzem. Nie jest, bo nie ma władzy w rękach, ledwie porusza nogami, a z tego, co mówi, większości się nie da zrozumieć. - Czy on w ogóle coś rozumie? – pytają bezmyślni zdrowi. - Wszystko rozumiem – odpowiada zażenowany niepełnosprawny swym bełkotliwym, mądrym głosem. Rehabilitantki ze Szpitala Rehabilitacyjno-Profilaktycznego w Górznie, gdzie z przerwami od roku przebywa, są Łukaszem zauroczone. - Jest inteligentny, ma niesamowite poczucie humoru, to wspaniały człowiek – mówią. Jak każdy młody chłopak miałem bunt i pytania. Dlaczego właśnie ja? Dlaczego Oni chodzą, biegają, skaczą, a ja nie mogę. Zastanawiam się czy do końca pogodziłem się z chorobą. Hmm, szczerze mówiąc, to nie wiem. Wiem, że moje teksty pomagają wielu ludziom, jest to dla mnie radość i satysfakcja. Cieszę się, że mogę komuś pomóc w taki sposób. - Ma talent – mówią ci, co czytali jego artykuły. - Samo nic nie przychodzi – twierdzi. – Trzeba pracować. Kilka lat temu kolega poprosił, żebym wypowiedział się na temat krzyża świętego do gazetki „Seminarium”. To był mój pierwszy artykuł. Żałuję, ale go nie mam. Przed komputerem spędza całe dnie. To jego łącznik ze światem. Godzinami rozmawia na Gadu-Gadu. I pisze. Nawet bardzo sprawnie mu to wychodzi. Litery wystukuje specjalnym, przymocowanym do głowy wskaźnikiem. W zależności od dnia, od natchnienia. - Mój ulubiony temat? – uśmiecha się. - To bardzo poważny temat. Dużo ludzi o tym mówiło, pisało i śpiewało. To miłość. Bo moim zdaniem miłość jest najważniejsza w życiu. Nie mam artykułu, w którym nie byłoby słowa miłość. Bardzo jej brakuje na świecie. Dlatego o niej piszę. Łukasz ma cztery wielkie marzenia. Pierwsze to wsiąść do auta Formuły 1. I mknąć ile mocy w silniku. Bo Łukasz uwielbia prędkość. Ach, gdyby mógł tak mieć swój samochód i wcisnąć w nim gaz do dechy. Albo chociaż mknąć na wózku inwalidzkim. Ale w jego wózku właśnie zepsuły się akumulatory. I Łukasz pojedzie tylko tyle, ile odepchnie się ledwie sprawnymi nogami. Bardzo lubi spacerować, ale nie zawsze ma z kim wychodzić. Drugim i trzecim marzeniem są wycieczki: Watykan i Ziemia Święta. Przeczytał już o nich tyle i tyle widział na zdjęciach, że czasem czuł, jakby spacerował już prawie po Placu Świętego Piotra albo wspinał się na Golgotę. Ale największe jest ostatnie marzenie. - Nie powiem panu, to jest w moich artykułach, sam pan przeczyta. Do realizacji tego marzenia potrzebna jest druga osoba płci przeciwnej. Pragnę poznać kochającą, mądrą kobietę, która w przyszłości zostałaby moją żoną. Taką, która nie będzie patrzyła na moją chorobę i niepełnosprawność, ale na moje wrażliwe i pełne miłości serducho. Kobietę, która stanie się dla mnie całym światem. Tę, która będzie mą miłością, radością, pokojem, rozkoszą mego życia, mym sumieniem, dobrem, smutkiem, żalem. Która będzie piękną gwiazdą na mym niepełnosprawnym niebie, która będzie zawsze blisko mego serca i ciała. Pragnę założyć swoją własną rodzinę. Czy tak będzie? Jedyny Bóg wie. Łukasz zachęca do zastanowienia. Do docenienia zdrowia. Do dowartościowania życia. Kochani, dziękujcie Bogu za dar zdrowia, wiem, nie doceniacie go, bo ono jest, człowiek docenia je dopiero, gdy je straci. Apeluję o normalne zachowwywanie się wobec ludzi niepełnosprawnych. My też mamy takie same wnętrza, uczucia, pragnienia i myśli jak wy, pełnosprawni. Najgorszym cierpieniem osoby niepełnosprawnej jest brak miłości, akceptacji i samotność. Koła wózka są moimi nogami. Żeby normalnie funkcjonować, potrzebujecie nóg, a ja wózka. Módlcie się, żebyście nigdy nie potrzebowali tych okrągłych nóg. To nie jest nic przyjemnego. Łukasza teksty są w internecie (m.in.: www.kazikk.sds.pl i www.switaj.eu), niedługo zaczną ukazywać się we „Franciszkańskim Świecie”. Tak bardzo nie lubi myśleć o pieniądzach, ale jak bardzo chciałby zarabiać na swym pisaniu. Pieniądze pomogłyby mu, by w miarę normalnie żyć. Wózek, winda, specjalny rower – to wszystko sprawiłoby życie znośniejszym. Na razie czas spędza w Górznie. - Jestem tu po raz trzeci, na pewno nie ostatni, chyba, że mnie wywalą – żartuje, bo – o dziwo – humor go nie opuszcza. - To chyba jedyne miejsce, gdzie przyjechać można bez opiekuna – mówi o szpitalu w podleszczyńskiej wiosce. Tu czuje się naprawdę dobrze. W pozaszpitalnym życiu różnie bywa. - Dlaczego ludzie się nas boją? Dlaczego boją się niepełnosprawnych? - pyta i zaraz odpowiada: - Bo nas nie znają. To pana zadanie. Niech pan o tym napisze... MIROSŁAW WLEKŁY Kursywą zaznaczone fragmenty artykułów Łukasza Cichockiego. Skróty redakcji. (ramka) Łukasz Cichocki pochodzi z Płońska na Mazowszu. Od roku przyjeżdża na turnusy rehabilitacyjne do Górzna koło Krzemieniewa. Na co dzień mieszka ze schorowaną matką. Utrzymuje się z 600-złotowej renty. Do godnego życia potrzebuje o wiele więcej. Nowe akumulatory, które napędziłyby jego wózek inwalidzki, kosztują 1400 zł. Matka nie ma już sił, by znosić go z wózkiem po schodach. A remont windy to następne 10000 zł. Mógłby przemieszczać się specjalnym rowerem. Tylko to kolejne 15000. Jeszcze więcej kosztuje rehabilitacja. Łukasz prosi więc o pomoc. Przyda się każda złotówka, którą wpłacać można na konto: PKO 37 1020 1592 0000 2202 0028 7789. Z Łukaszem można się skontaktować wysyłając e-maila (cichawoda8@o2.pl) lub na Gadu-Gadu (GG 1898532).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz