niedziela, 3 lutego 2008
Błogosławieni…
Błogosławieni…
Dziś Jezus zaczyna swoje kazanie na górze. Zaczyna je od pociechy, alenie dla tych którzy są bogaci zdrowi i dobrze im się żyje w dostatku iobfitości dóbr materialnych. Ta Jezusowa pociecha jest skierowana do ludzibiednych, chorych, ubogich duchem, smutnych miłosiernych, czystego serca, dotych którzy łaknął i pragną pokoju miłości i sprawiedliwości Bożej i ludzkiej. Towłaśnie do takich ludzi Pan mówi Błogosławieni… czyli szczęśliwi. Trudne jestto szczęście do zrozumienia i tym bardziej do przyjęcia przez zwykłegogrzesznego człowieka.
To jest właśnie paradoks pedagogiki Bożej, że Bóg nazywa szczęściem to cojest po ludzku złe niedobre, co kojarzy się z cierpieniem, łzami i bólem.Przecież to wszystko nie jest Mu obce bo też cierpiał miał bóle i też płakał borównież był człowiekiem z krwi i kości. Czy ja jestem szczęśliwy czyli błogosławiony? Szczęśliwi i błogosławienici, którzy kochają miłością czystą i prawdziwą i ci, którzy pozwalają siękochać.
Czy tak jest w naszym życiu? Te pytania zostawiam bez odpowiedzi,odpowiedzmy na nie sobie sami w szczerości swego własnego serca. Błogosławieni,szczęśliwi, którzy żyją w Bogu i w Jego niepojętej miłości, bo już majązapewnione niebo na wieki. Gdyż tylko ubodzy duchem, mają wstęp do nieba. Jakśpiewamy w refrenie dzisiejszego psalmu. Oby tak było w moim i Twoim życiu.Amen!!!
W ogóle cały ten psalm jestniesamowity, bo pokazuje jaki jest nasz szalony Bóg miłości, więc gozamieszczam na koniec mego rozważania. O to on:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Drogi Lukaszu - Twoj blog zrobil na mnie duze wrazenie, czytajac te piekne slowa ktore piszesz, pozwalaja zapomniec o wszystkich zlych rzeczach.Wiedz ze kazdemu z nas dodajesz sily o otuchy na lepsze jutro. Niech Cie Bog prowadzi w szczesciu. i milosci .
OdpowiedzUsuń